15 lipca 2016

01: Ceremonia


Marzenia są niebezpieczne: parzą niczym ogień i czasami potrafią spalić.
-Arthur Golden-

Pomieszczenie było ciemne, przez zasłonięte okna nie przebijały się jasne promyki słońca. Panujący mrok nadawał niezwykłej grozy temu, co miało się wydarzyć. A owe wydarzenie było niezwykłe dla kilku zgromadzonych tu osób.
Jedna z nich, kobieta o kruczoczarnych włosach, splątanych i wyjących się we wszystkie strony, siedziała niczym posąg na jednym z krzeseł. Jej twarz, zwykle skora do okazywania wszelkich emocji, teraz nie wyrażała nic. Szczery uśmiech zadowolenia ujawniła dopiero w momencie otworzenia drzwi, przez które weszła postać w ciemnych szatach.
Tuż obok niej siedziała blond włosa dama. Nie chciała, by ktokolwiek mógł poznać emocje, które tak głęboko skrywała w sobie, jednak mimowolnie jej twarz pokrywała maska strachu i przerażenia. Co chwilę nerwowo zerkała w stronę młodego mężczyzny opartego o chłodną ścianę. Tak bardzo się o niego martwiła, że nie potrafiła przyjąć tak dobrze wyćwiczonej przez nią pozy. Była świadoma tego, co się stanie, wiedziała że jest to swego rodzaju zemsta za poczynania jej męża. Wiedziała to, lecz w żaden sposób nie mogła wykorzystać tej wiedzy. Nie potrafiła zapobiec wyrokowi śmierci, który spadnie na jej syna. Była bezradna jak nigdy przedtem.
W momencie kiedy młodzieniec ujrzał wchodzącą postać, dumnie wyprostował swoje ciało. Przez jego twarz przemknął krótki uśmiech triumfu. Ostatni raz prześledził wzrokiem po wszystkich zgromadzonych. Byli tu, by przyjąć w swe szeregi nowego członka, jego. Będąc teraz w tej sali, nadal nie potrafił uwierzyć w to, że jego marzenie się spełniło. Ojciec przez całe życie powtarzał, że tylko Czarny Pan jest godny, by mu służyć. Gdy Draco pierwszy raz usłyszał te słowa, postanowił, że kiedyś stanie w jego szeregach i będzie walczył dla świata czarodzieje, będzie walczył w imieniu Salazara Slytherina, by oczyścić świat ze szlam.
Czarny Pan usiadł na zaszczytnym miejscu znajdującym się na małym podeście. Lampa dająca mały promień światła, oświetliła teraz jego bladą niczym śnieg twarz. Poza swoją posturą w żaden sposób nie przypominał człowieka. Jego nos miał kształt wielkich nozdrzy, a oczy święciły się krwawo czerwonym blaskiem.
Draco po raz pierwszy go widział, znał go tylko z opowieści. Ojciec mówił mu, że kiedyś był inny, bardziej ludzki. Teraz przypominał węża, był odrażający, lecz mimo to powiewała od niego aura szacunku, którym trzeba go darzyć.
-- Gdzie jest Snape? -- Jego głos powiewał takim samym chłodem jak wygląd.
Nikt nie miał odwagi odpowiedzieć. Tylko czarownica o kruczoczarnych włosach mruknęła pod nosem, że to jego strata.
-- Masz rację Bellatrix – ku jej zdziwieniu odpowiedział Czarny Pan. -- Więc może zaczniemy... A więc Draco. – Jego wzrok spoczął na młodzieńcu stojącym obok ściany. -- Podejdź do mnie.
Przez ułamek sekundy chłopak się zawahał. Poczuł strach paraliżujący jego nogi i niespodziewane wrażenie, że zaraz może zginąć. Przemógł to i ruszył przed siebie. Padł na kolana metr przed Czarnym Panem.
Słyszę bicie twojego serca – powiedział Voldemort. -- Boisz się Draconie?
Kolejny raz się zawahał. Przez chwile chciał wstać i uciec z tego miejsca, jednak po chwili się opamiętał. W duchu podziękował ciotce, że nauczyła go oklumencji i nikt nie wie, co myśli.
Pokręcił przecząco głową.
To dobrze. Nie możesz się bać, przed tobą wielkie i odpowiedzialne zadanie – zaczął powoli mówić, wyraźnie akcentując każde słowo, by do chłopaka dotarła wartość tej uroczystości. – Wejdziesz w szeregi największej organizacji czarodziei, organizacji do której wstęp mają tylko wybrani. Ty właśnie zostałeś wybrany. – Spojrzał na pustą ścianę i przez chwile intensywnie myślał. – No dobrze, skończmy już z tą farsą. Daj mi swoją lewą rękę.
Draco się bał. Jednak mimo to podgiął rękaw szaty i zbliżył się do Czarnego Pana z wyciągniętą ręką. Wzdrygnął się, kiedy poczuł dotyk chłodnych długich palców. Czuł, jak błądzą one po jego przedramieniu. Uścisk się rozluźnił, jednak po chwili jego rękę dotknęła różdżka. To był ostatni moment zawahania, ale nie cofnął ręki, spiął tylko mięśnie, by zahamować trzęsieniu się dłoni, jednak po chwili twarde jak kamień mięśnie rozluźniły się.
Ból.
To było jedyne, co wtedy czuł. Miał wrażenie, jakby ktoś rozcinał mu skórę minimetr po minimetrze. A małe kawałeczki tworzyły jakiś obraz. Czuł, jak żywy ogień wypala mu skórę. Zacisnął mocno oczy, by jakoś znieść ten przeraźliwy ból. Nic nie pomagało.
Upadł na podłogę i właśnie wtedy usłyszał przeraźliwy, mroczny śmiech, który śni mu się po nocach.
~*~
Z uwagą słuchał epickiego wprowadzenia do jego pierwszego zadania jako śmierciożercy. Przed przyjściem tutaj zastanawiał się, co będzie musiał zrobić. zabić jakiego mugola czy może jakąś szlamę. Teraz przetwarzał słowa wypowiedziane przez Czarnego Pana.
Będziesz miał bardzo niezwykłe zadanie. Wprowadzisz śmierciożerców do Hogwartu – powiedział.
Draco uśmiechnął się, nie spodziewał się czegoś tak łatwego. W duchu odetchnął z ulga, nie był gotowy na to, by pozbawić kogoś życia.
Ale to nie wszystko, mój drogi – zaczął mówić dalej. - Zabijesz Dumbledora.
Przez krótką chwilę mina Draco zmieniła się o sto osiemdziesiąt stopni. Radość została zastąpiona przez niedowierzanie.
Musisz to zrobić. Wszystkich dotyczy jedna i ta sama zasada. Dopóki spełniasz moje polecenia, żyjesz, jeden mały błąd a czeka cię wycieczka do świata zmarłych – powiedział Czarny Pan głosem przepełnionym satysfakcją. - Możesz już iść.

Draconowi, pomimo chwiejnego kroku, udało się wyjść z pomieszczenia. Gdy tylko drzwi się zamknęły, oparł się o chłodną ścianę i spojrzał na swoje lewe przedramię. Czarny jak smoła wąż wił się jak szalony, a Draco przez chwile miał wrażenie, jakby się uśmiechał.

1 komentarz:

  1. Panujący mrok nadawał niezwykłej grozy temu(,) co miało się wydarzyć.
    Jej twarz(,) zwykle skora do okazywania wszelkich emocji(,) teraz nie wyrażała nic.
    Nie chciałaby (Nie chciała, by) ktokolwiek mógł poznać emocje, które tak głęboko skrywała w sobie, jednak mimowolnie jej twarz pokrywała maska strachu i przerażenia.
    Była świadoma tego(,) co się stanie, wiedziała że jest to swego rodzaju zemsta za poczynania jej męża.
    W momencie kiedy młodzieniec ujrzał wchodzącą postać(,) dumnie wyprostował swoje ciało. Przez jego twarz PRZEMKNĄŁ krótki uśmiech triumfu. Ostatni raz PRZEMKNĄŁ wzrokiem po wszystkich zgromadzonych.
    Byli tu(,) by przyjąć w swe szeregi nowego członka, jego. Będąc teraz w tej sali(,) nadal nie potrafił uwierzyć w to, że jego marzenie się spełniło. Ojciec przez całe życie powtarzał, że tylko Czarny Pan jest godny(,) by jemu (mu) służyć. Gdy Draco pierwszy raz usłyszał te słowa(,) postanowił, że kiedyś stanie w jego szeregach i będzie walczył dla świata czarodzieje (czarodziejów), będzie walczył w imieniu Salazara Slytherina(,) by oczyścić świat ze szlam.
    Lampa dająca mały promień światła(,) oświetliła teraz jego bladą niczym śnieg twarz. Poza swoją posturą w żaden sposób nie PRZYPOMINAŁ człowiek. Jego nos PRZYPOMINAŁ wielkie nozdrza(,) a oczy święciły się krwawo czerwonym blaskiem.
    W duchu podziękował ciotce, że nauczyła go oklumencji i nikt nie wie(,) co myśli.
    Mówić(,) wyraźnie akcentując każde słowo, by do chłopaka dotarła wartość tej uroczystości.
    Wzdrygnął się(,) kiedy poczuł dotyk chłodnych długich palców. Czuł(,) jak błądzą one po jego przedramieniu.
    To był ostatni moment zawahania, ale nie cofnął ręki, spiął tylko mięśnie(,) by zahamować trzęsieniu się dłoni, jednak po chwili twarde jak kamień mięśnie rozluźniły się.
    To było jedyne(,) co wtedy czuł. Miał wrażenie(,) jakby ktoś rozcinał mu skórę minimetr po minimetrze.
    Czuł(,) jak żywy ogień wypala mu skórę. Zacisnął mocno oczy(,) by jakoś znieść ten przeraźliwy ból.
    ~*~
    Z uwagą słuchał epickiego wprowadzenia do jego pierwszego zadania jako Śmierciożercy (śmierciożercy się pisze małą literą). Przed przyjściem tutaj zastanawiał się(,) co będzie musiał zrobić, zabić jakiego mugola, (bez przecinka) czy może jakąś szlamę.
    W duchu odetchnął z ulga, nie był gotowy na to(,) by pozbawić kogoś życia.
    Przez krótką chwilę mina Dracona (Draco) zmieniła się o sto osiemdziesiąt stopni.
    Dopóki spełniasz moje polecenia(,) żyjesz, jeden mały błąd a czeka cię wycieczka do świata zmarłych – powiedział Czarny Pan głosem przepełnionym satysfakcją. - Możesz już iść.

    Draconowi(,) pomimo chwiejnego kroku(,) udało się wyjść z pomieszczenia. Gdy tylko drzwi się zamknęły(,) oparł się o chłodną ścianę i spojrzał na swoje lewe przedramię. Czarny jak smoła wąż wił się jak szalony, a Draco przez chwile miał wrażenie(,) jakby się uśmiechał.

    OdpowiedzUsuń